niedziela, 15 czerwca 2014

Prowansja i Lazurowe Wybrzeże


Rodzinne wakacje na południu Francji. 
Czerwiec 2014
 To był długo wyczekiwany urlop. Zaplanowane dwa tygodnie odpoczynku z całą rodziną, (ale takiego w naszym stylu, czyli intensywnie fizycznie i błogo psychicznie) w pięknych okolicznościach przyrody – tym razem kierunek Francja, region Prowansja i Lazurowe Wybrzeże.
Oto nasza zaplanowana trasa:

Transport autem (dziś uważam to za nie do końca trafny ekonomicznie i czasowo pomysł, ale wówczas nie zajmowaliśmy sobie tą kalkulacją głowy, tym bardziej, że jak autem to i „niezbędnego” bagażu można wziąć sporo, a i na miejscu jest się łatwiej przemieszczać).
Nocleg stacjonarny w Sollies-Toucas na kempingu Grand Bleu Le Galoubet – departament Var, nieopodal Hyeres. (I tu kilka słów objaśnienia: obiekt ten nie miał nic wspólnego z tymi występującymi w Polsce polami namiotowymi. Jest to raczej małe osiedle letniskowych domków jednorodzinnych, ze wspólnym dostępem do basenów, barów, restauracji, … Miejsce okazało się genialne dla naszych potrzeb: czysto, przytulnie, ładnie, ergonomicznie i z wybiegiem dla dzieci (czyt. mały ogródek) oraz w bardzo przystępnej cenie – polecam ).

W DRODZE
Załadowani do auta i podekscytowani ruszamy na koleją wakacyjną przygodę. Wybieramy trasę z Gdańska naszymi nowymi autostradami. We Frankfurcie nad Odrą przekraczamy granicę, a w niemieckim Memmingen robimy przerwę na nocleg.
20140530_191454
(Nauczeni doświadczeniami poprzednich wakacji nie forsujemy siebie i dzieci w trasie do granic wytrzymałości – no i zawsze jest okazja coś fajnego zobaczyć, rozprostować nogi i lokalnie zjeść).
Kolejny dzień to przepiękna trasa przez Austrię i Szwajcarię. Widok Alp nigdy mi się nie znudzi i za każdym razem obiecuję sobie zatrzymać się w tych stronach na dłużej.

Kolejno mijamy Mediolan i wjeżdżamy na francuską autostradę wzdłuż Lazurowego Wybrzeża (niestety podróże autostradami we Francji do tanich nie należą – za każdy odcinek drogi oddzielnie pobierane są opłaty. A wydawało nam się, że w Austrii i Szwajcarii mają drogie winiety) . Późnym popołudniem jesteśmy na miejscu właściwego noclegu. Jeszcze tylko szybkie zakupy w miejscowym markecie i jesteśmy na wakacjach :)

Małe Sollies-Toucas okazuje się bardzo urokliwe. Dwie restauracje (w tym pizzeria z rodzinnym klimatem jak z „Ojca chrzestnego”), lokalna piekarnia, mała rzeczka z wodospadem i senne uliczki – uwielbiam takie miasteczka.

TULON
Czas na zwiedzanie właściwe :) Zaczynamy od portowego Tulonu, który choć piękny, nie do końca przypadł nam do gustu z uwagi na wszechobecny tam wielkomiejski zgiełk i niewytłumaczalne, podskórne poczucie zagrożenia (niestety Francja od lat zmaga się z problemem emigrantów w Afryki, a w tym mieście byli oni szczególnie widoczni /słyszalni), a będąc na wakacjach z dziećmi jesteśmy na to szczególnie wyczuleni.


 IMG_0922 - Kopia IMG_0913

HYERES
Po czym wracamy do pobliskiego i dużo bardziej urokliwego Hyeres.


PORQUEROLLES
Kolejnym punktem programu są wyspy, a konkretnie wyspa Porquerolles, na którą wypływają promy z Hyeres. Jest przepiękna !!! – my na plażowanie i zwiedzanie przeznaczyliśmy cały dzień. Działa tam kilka wypożyczalni rowerów z których warto skorzystać, by objechać całą wyspę i podziwiać cudowne widoki (można wypożyczyć również rowerowe foteliki dla dzieci lub przyczepki – te drugie nie sprawdzają się, gdy trzeba przedostać się na południową część wyspy). Na północy wyspy znajdują sią malownicze piaszczyste plaże z łagodnym zejściem do morza, idealne do leniwego plażowania. Południowe wybrzeże to strome klifowe urwiska i siedliska miejscowego ptactwa.
Na wyspie znajduje się również winnica, w której produkowano pierwsze wina klasyfikowane jako vin des Côtes de Provence, jest kilka restauracji i kwatery oferujące noclegi (to dla tych, którzy z tej bajecznej krainy nie chcą wyjeżdżać).

AIX-EN-PROVENCE
Po błogim leniuchowaniu na wyspie kolejny dzień poświęcamy na zwiedzanie. Pada na Aix-en-Provence (do tej pory nie wiem jak prawidłowo wymawiać tą nazwę). Miasto urodzenia i pracy Paula Cézanne’a od początku było na mojej liście must see, i nie zawiodłam się. Godzinami można by błądzić w labiryncie pięknych uliczek i poddawać się urokowi tego miejsca – Aix-en-Provance jest niezwykle klimatyczne, miejscami ekscentryczne; pachnące bagietkami i lawendą.
 

Miasto zwiedzaliśmy słynnym szlakiem Cézanne’a (idąc śladem tabliczek na bruku), co dawało dzieciom ogromną frajdę i zapobiegło zmęczeniowemu marudzeniu 😉

ANTIBES
No i nastał najbardziej wyczekiwany przez dzieci dzień – wizyta w MARINELAND (morski park rozrywki) i zaplanowane spotkanie z orką. Z samego rana wsiadamy do auta i kierujemy się na wybrzeże do Antibes. Ekscytacja sięga zenitu!

7_Marineland
Pokazy wyskakujących z ogromnego basenu tresowanych orek, delfinów, fok i lwów morskich odbywają się przez cały dzień – ale w określonych godzinach. W międzyczasie czekają na zwiedzających żółwie morskie, niedźwiedź polarny, rekiny, płaszczki (które można dotykać), pingwiny – jest cudownie (syn odnalazł również Dinopark). I wcale się nie dziwię, że dzieciaki zwariowały tam ze szczęścia :)

Gdyby nie to, że głód wygnał nas z tego miejsca na miasto, pewnie siedzielibyśmy tam do zamknięcia nie czując znużenia. (w Marineland są oczywiście restauracje i bary ale ceny z uwagi na brak zewnętrznej konkurencji są znacząco wyższe niż w samym Antibes – a nam przyszła ochota na mule :) ).

Po tak wyczerpującym emocjonalnie i fizycznie dniu, kolejny planujemy spędzić przy basenie, aczkolwiek potworny upał 35 stopni sprawia, iż chcąc nie chcąc w drugiej połowie dnia wsiadamy do auta wybierając się na kolejną wycieczkę – do pobliskiego Brignoles.

BRIGNOLES
9_Brignoles  9_Brignoles3  
IMG_1489
Kolejny dzień to Nicea – największe miasto Lazurowego Wybrzeża. Tętniąca życiem, upalna ale piękna. Wzdłuż morskiego brzegu biegnie tu jeden z najsławniejszych w świecie bulwarów: Promenade des Anglais, jednakże główną atrakcją okazuje się fontanna na centralnym placu miasta – idealna na panujące upały.
10_Nicea (12)
IMG_1513 10_Nicea (6)
 10_Nicea (29)
 10_Nicea (20)   10_Nicea (14)   10_Nicea (19)
 10_Nicea (17)   10_Nicea (27) 
  
Zdecydowanie jest tu co robić. Stara Nicea to plątanina wąskich urokliwych zaułków i niewielkich placyków.

GRASSE
Na obiad wyruszamy do pobliskiego Grasse – stolicy francuskich perfum. (zainspirowana ekranizacją „Pachnidła” koniecznie chciałam tam pojechać i dosłownie poczuć ten klimat)

 W Grasse działają po dziś dzień najsłynniejsze i najstarsze wytwórnie perfum: Galimard ParfumeurMolinard Parfumeur oraz Fragonard Parfumeur, a całe miasto przesiąknięte jest słodkim kwiatowym zapachem. Stare miasto mieści się na wzgórzu, jest dość zwarte, a zabudowę stanowią piękne wysokie kamienice. Panuje tu przyjemny chłód i półmrok.

CANNES
No to skoro jesteśmy już tak blisko – to ruszamy do Cannes (odległość to zaledwie 18 km). Miasto to jest znane na całym świecie dzięki festiwalowi filmowemu, który odbywa się tu co roku w maju.

Jest to typowy nadmorski kurort, jachty co prawda cumują tu ciut droższe, ale po okresie festiwalowego szału Cannes nie zaskakuje nas niczym szczególnym – no może poza tym, że serwują pyszne ślimaki :)

    
 Do naszego „wakacyjnego domku” wracamy nocą, a kolejny dzień spędzamy w sennym Sollies-Toucas (gdzie nawiązujemy nowe cenne znajomości z obsługą restauracji i pizzerii) oraz na naszym basenie.

AVIGNON
Tak wypoczęci wybieramy się na kolejną eskapadę – do Avignon, niegdysiejszej rezydencji papieży. Parkujemy w samym centrum miasta – na podziemnym parkingu przed Pałacem Papieskim.

13_Avignon (10)  13_Avignon (6)  OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Co do zasady na wakacjach z dziećmi nie ciągniemy ich na zwiedzanie muzeów, płacy itp. – aczkolwiek tym razem wszyscy zdecydowaliśmy, że na pewno będzie warto, chociażby po to, by się ochłodzić :) (za zewnątrz fala makabrycznych upałów sięgających 38 stopni skutecznie utrudniała przyjemne spędzenie czasu). Na szczęście zwiedzanie pałacowych pomieszczeń okazało się całkiem interesujące, tym bardziej, że wystawę swoich prac zorganizował w nich Stefan Szczęsny – co prawda jest to dość karkołomne połączenie sztuki nowoczesnej ze średniowieczną historią tego miejsca, ale mnie to pasuje :)
IMG_1655  SAM_6318
13_Avignon (22)        13_Avignon (16)
Wielkim natomiast zaskoczeniem i zawodem okazał się słynny niedokończony most. 

Ruszamy dalej – cel: Gordes, Roussillon i pola lawendy.

GORDES
Gordes – jest to najpiękniejsze miasteczko Prowansji. Rozpłynęłam się na jego widok – szczególnie z oddali robi niezapomniane wrażenie. Koniecznie trzeba to zobaczyć! Jest bajeczne.
      
  
W miasteczku można cudownie zabłądzić i nie wynurzać się z plątaniny wąskich kamiennych uliczek. Jest PIĘKNIE.

ROUSSILLON
Kolejno jedziemy do francuskiej stolicy ochry – Roussillon. Miasteczko to leży na złożach tej rdzawej mieszaniny piasku i gliny, którą do dziś wydobywa się tam metodą odkrywkową.

    
Miasteczko przepełnione jest cudownymi kolorami. Ceglanordzawe fasady domków fantastycznie korespondują z niebieskimi i zielonymi okiennicami.

Pozostało więc nam już tylko odnaleźć pola lawendy i plan na dziś zaliczony. Z mapy jasno wynika, że w tym rejonie powinny być, ale nie jest to wcale takie oczywiste. Po kilku nawrotkach autem udaje się odnaleźć co nieco :)

Co prawda nie jest ona jeszcze w swoim pełnym rozkwicie – ale mnie to wystarcza. Dla chętnych TU  mapka gdzie i kiedy kwitnie lawenda.
Czas urlopu nieubłaganie się kurczy, a tu jeszcze tyle do obejrzenia. Wybieramy się więc na targ do Fréjus i na plażowanie do Saint-Tropez. 

FREJUS
Gdyby nie odbywający się tam targ – pewnie byśmy się w ogóle do Fréjus nie wybrali. Miał być typowo prowansalski, a był ciuchowo-spożywczy z małymi tylko regionalnymi akcentami.
      
    
Obkupieni w wino, suszone pomidory i oliwki jedziemy dalej.

SAINT-TROPEZ
Saint-Tropez oczywiście nie ma mowy o plażowaniu – nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzymałby na plaży w taki upał (szczególnie z dziećmi), więc wybieramy dobrze sobie znaną opcję  zwiedzania miasta – basen jak co dzień zaliczymy wieczorkiem.

    
Obowiązkowym punktem programu jest oczywiście posterunek żandarma :)
Wracamy na zasłużoną kolacyjkę:

20140602_181053 - Kopia
Ostatni dzień naszych rodzinnych wakacji we Francji mija nam na robieniu drobnych zakupów – prezentów w Hyeres. Po raz kolejny błądzimy w gąszczu wąskich uliczek żałując, że to już koniec.
IMG_1913     IMG_1914     
Następnego dnia z samego rana jesteśmy już na trasie przemierzając po raz ostatni już znaną nam autostradę wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Wszystko co dobre tak szybko się kończy :(
Jeszcze tylko przystanek na nocleg w niemieckiej Norymberdze i jesteśmy w domu.
SAM_6374     SAM_6375

Już planujemy kolejne wakacje.                                                                               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz