piątek, 31 maja 2013

Malezja













Pełna kontrastów Malezja.
Maj 2013.

Do stolicy Malezji, Kuala Lumpur docieramy azjatyckimi wewnętrznymi liniami lotniczymi z leżącego na granicy z Singapurem Johor Bahru (Malezja). Przelot AirAsia  okazał się nie lada przeżyciem logistycznym i emocjonalnym. Do końca nie wiedzieliśmy, czy lecą z nami bagaże (oraz pilot) :)

KUALA LUMPUR

Stolica to królujące nad nią PETRONAS TOWER - główna i najbardziej znana budowla nie tylko miasta, ale również całej Malezji.  I co tu kryć - jest zjawiskowa. Piękna i monumentalna za dnia i w nocy.
 
Szczególnie nocą polecam ją oglądać z okien baru innego drapacza chmur :) Przy drinku i dobrej muzyce nie sposób od niej oderwać oczu i można tak siedzieć godzinami.

Ciekawostką jest że wieże budowały dwie różne ekipy budowlane.
W środku jednej z nich - olbrzymie centrum handlowe.
Tak naprawdę całe Kuala Lumpur to jedno wielkie centrum handlowe. Marki sprzedawanych towarów różnicować można jedynie po miejscu/ekskluzywności sprzedaży. W petronasach to może i są oryginalne Prady, Gucci i Chanel, ale w całej reszcie lepiej lub gorzej wykonane podróbki. A znaleźć można dosłownie wszystko!
Dla zwiększenia atrakcyjności zakupów w jednym z centrów skorzystać można nawet z kolejki górskiej - zajmuje ona kilka pięter budynku.

Najwięcej natomiast różnych różności znaleźć można w CHINATOWN na rynku.

Po szaleństwie zakupowym naszym celem był posiłek w dzielnicy: LITTLE INDIA

 Danie zaserwowano nam na liściach bananowca :) kilka rodzajów mięs, kilka różnych do tego past i obowiązkowy ryż. Całość zjadana palcami. Przeze mnie jednakże nie zjedzona - nie byłam w stanie z powodu piekielnej wręcz ostrości tego posiłku.

Jaskinie BATU
Kolejny dzień to zwiedzanie hinduistycznych jaskiń Batu. To zaledwie 13 km od Kuala Lumpur - jedziemy taxi.


Miejsce magiczne. Kolorowe i zjawiskowe. Skrajnie różne kulturowo od typowych dla nas kompleksów religijnych.

Wracamy do Kuala Lumpur - do centrum. 

Czas na relaks na wyspie.
TIOMAN

To nasza wyspa z bajki. Domek nad brzegiem lazurowego oceanu. Nurkowanie wśród przepięknych raf. Piña colada ze świeżych ananasów i kokosów, przepyszne ryby w małej rodzinnej restauracyjce. 
Dla nas RAJ.

czwartek, 30 maja 2013

Singapur













Azja dla początkujących - Singapur, Miasto-Państwo.
Maj 2013.
Nasz pierwszy prawdziwy kontakt z Azją właściwą :) A tu mega czysto, wręcz sterylnie i super nowocześnie. Niby się tego właśnie po Singapurze spodziewaliśmy, ale i tak zaskoczyło.


Oczywiście zapałałam wielką ochotą skosztowania słynnego azjatyckiego śmierdziela - owocu duriana, którego zapach (swąd) jest tak wyraźny i intensywny, iż niedozwolone jest wnoszenie go między innymi do komunikacji miejskiej. No cóż, pokonał mnie, nie dałam rady, a zamówiłam wydawało by się najłagodniejsza formę konsumpcji - durian w naleśniku.


Zmęczeni trochę sterylną nowoczesnością tego miasta postanowiliśmy udać się na jedną z dwóch wysp, które stanowią jednocześnie atrakcję turystyczną.
Pierwszą z nich jest wyspa Sentosa - będąca jednym wielkim parkiem rozrywki, 
drugą wyspa Ubin - będąca ucywilizowanym rezerwatem dzikiej tropikalnej przyrody.
Wybraliśmy UBIN



Podróżowanie po wyspie odbywa się na rowerach :) Coś extra dla nas.
To tutaj doświadczyliśmy pierwszej tropikalnej ulewy. I jest to taka ULEWA że hej. Pojawia się znikąd i leje jak nic do tej pory. Na szczęście znika równie szybko jak się pojawia.
Coś co zostanie mi na pewno w pamięci to hałas dżungli - nie śpiew ptaków czy też szum drzew, takich rzeczy w dżungli nie słychać. Dżungla hałasuje wszystkimi najdziwniejszymi odgłosami i to super GŁOŚNO. Małpy, ptactwo wszelakie, dzikie świnie, jakieś węże i bóg wie co tam jeszcze. Z jednej strony czai się i obserwuje, a z drugiej wydziera się w niebogłosy, pewnie by odstraszyć zbłąkanych kolarzy. Doświadczenie niesamowite.

MARINA BAY
Najsłynniejsze pewnie widoczki Singapuru to hotel Marina Bay. Dla nas jest to równocześnie punkt orientacyjny w poruszaniu się po gęstwinie hiper nowoczesnych hiper wieżowców w ścisłym centrum. O każdej porze dnia fasada budynków hotelu inaczej odbija światło, stąd za każdym razem wygląda ciekawie.



A to architektoniczny hołd postawiony durianowi - Esplanade - Theatres on the Bay 



CHINATOWN

Czas na jedzonko.
Oczywiście wszędzie kuchnia orientalna. Dostępna każda z możliwych, a wszystkie super ostre.
Najlepszym sposobem na jedzenie są olbrzymie "jadłodajnie" - centra gastronomiczne, gdzie pod jednym dachem w małych kramikach można zamówić całe bogactwo kulinarne regionu.



Do picia: wyciskana trawa cytrynowa (smaczna), woda z kokosa (nijaka) oraz wszelakie egzotyczne soki. 
Do jedzenia: kurczaki zawsze siekane z kośćmi, większość potraw z makaronami w formie zupy. 

Czas na lot to Kuala Lumpur :)